ROZDZIAŁ 20 – SNOWBOARD W IRANIE
Wraz z Nowym Rokiem poznajemy nowe miejsca. Z Teheranu ruszamy na północ do położonej w prowincji Gilan wioski...
Błądzimy po mieście w poszukiwaniu uliczek z domkami buriackimi. Te drewniane konstrukcje słyną z pięknych kolorowych okiennic i misternie rzeźbionych zdobień wokół okien. Są to elementy absolutnie nieodzowne nawet w najuboższych i chylących się już ku ziemi domostwach. Niestety tych chylących się ku ziemi jest coraz więcej. Drewniane domki budowane były bez fundamentów, bezpośrednio na zmarzlinie. Zmarzlina zaczęła topnieć, a domki – zapadać się. Powszednim już widokiem są budynki niebezpiecznie przechylone na jedną stronę albo pogrążone w ziemi aż do połowy okien parteru.
Za Irkuckiem czeka nas utęskniony Bajkał. Niepojęte jezioro, którego początki sięgają 30 milinów lat wstecz. Zawiera ponad 20% procent całego zasobu wodny pitnej na ziemi — ilość wystarczającą, by utrzymać przy życiu jedną czwartą światowej populacji. Najgłębsze jezioro świata (najgłębszy punkt – 1642 metry) jest domem tysięcy gatunków roślin i zwierząt. Większość z nich to endemity – gatunki właściwe i unikatowe tylko dla określonego miejsca. Najsławniejszym przedstawicielem jest nerpa – foka bajkalska, jedna z trzech istniejących gatunków foki słodkowodnej. Do tego dziesiątki gatunków ryb – z najsłynniejszym omulem – które goszczą na stołach okolicznych mieszkańców.
Gnamy do majestatycznego Bajkału tak prędko, jak tylko pozwala nam na to stan dróg. A z tym bywa różnie. Czarna, gładziutka jak stół nawierzchnia potrafi się zmienić w ziejący nagimi, ostrymi kamieniami plac robót drogowych. Owszem, otwarty dla ruchu. Na własne ryzyko.
Mimo wszystko, Bajkał osiągamy. Jezioro wita nas ulewną wichurą i bielejącymi na wzgórzu opodal ścianami prawosławnej katedry.
Jak informują nas wierni przyjeżdżający do miejsca kultu z okolicznych wiosek, katedra powstała na miejscu, gdzie mongolscy bandyci zamordowali Rosyjskich ambasadorów. Było to w 1650 roku. Od nieszczęsnych ambasadorów, a raczej posłów – według wymowy autochtonów – wzięła nazwę cała wioseczka – Posolskoye.
Katedra Przeobrażenia Pańskiego z malutkiego kościółka upamiętniającego wydarzenie przerodziła się w kompleks katedralny z klasztorem i przylegającymi budynkami administracyjnymi: stołówką, kwaterami dla siedmiu rezydujących to kapłanów i pomieszczeniami dla gości. Na porośniętym krótką trawą placu są również ogródki kwiatowe, warzywne i ziołowe. Za nimi – płasko na ziemi leżą kamienne płyty z inskrypcjami sięgającymi XVIII wieku – stary cmentarz.
Budynki kompleksu są schludne i bardzo skromne w porównaniu z katedrami wielkich miast krzyczących przepychem zdobień. A jednocześnie ta biel, schludność i skromność są największymi ozdobami katedralnego kompleksu. Schludność, skromność, spokój, cisza i Bajkał.
Typowym widokiem o zachodzie słońca jest okutana w zielonkawy strój postać, w woderach i na antycznym motorze z przyczepionym do niego pontonem. Bez świateł, bez jakiejkolwiek nawigacji innej niż gwiazdy, postać wraz z pontonem zsuwa się do wody. Po chwili słychać tylko cichy plusk drewnianych wioseł i sylwetka znika wraz z zachodzącym słońcem za horyzontem.
A kiedy już słońce pojawi się z powrotem, razem z rybakiem na brzegu pojawiają się całe rodziny okolicznych mieszkańców szukających ochłody w wodach Bajkału. Całe pokolenia – poczynając od kilkulatków, na sędziwych seniorach rodu kończąc – pluskają się w krystalicznie czystych 15 stopniach Celsjusza.
Brzegiem powłóczystym krokiem łąkowych modelek kroczą krasule. Jedna za drugą moczą różowe jęzory w krystalicznie czystej wodzie najstarszego jeziora na świecie. Śpieszą się. W ich stronę zmierza już stado koni, by zająć miejsce przy bajkalskim wodopoju.
Za Bajkałem rozciąga się kraina niezwykła – Buriacja. Jest to autonomiczna republika wewnątrz Federacji Rosji. Kraina jak niezwykła tak piękna. Domki, których tak usilnie szukaliśmy w Irkucku, tu ścielą się na prawo i lewo. Przypominają misterne budowle z zapałek, ułożone wśród zielonych wzgórz. Żywcem wyjęte z kart baśni rosyjskich. Tylko czekamy, jak z ich progu wyjdzie Głuptasek Iwanuszka i kluskami z dwojaków zacznie karmić swój cień.
Między wioskami, w leśnych ostępach tajgi, stoją inne drewniane konstrukcje – zbite z desek altanki, obwiązane kolorowymi szarfami. W altance nie ma ław. Jest tylko stół. Na nim pieniądze i jedzenie. To podarki dla rezydujących tu duchów – miejsce święte.
Buriaci – potomkowie Mongołów – praktykują filozofię życia zwaną tengeryzmem (Tengri – niebo), według której Niebo jest najwyższym bóstwem i stworzyło świat. Zarówno ten widzialny, jak i nie. Świat zamieszkują duchy. Są wszędzie: w zwierzętach, górach, lasach, rzekach i ludziach – te nazywane są duszą. Praktykowanie tengeryzmu wiąże się z pilnowaniem, by nie zachwiać równowagi duchów, dlatego do wszystkich i wszystkiego należy odnosić się z szacunkiem — czy będzie to mieszkający obok sąsiad, czy płynąca obok rzeka, której przez szacunek nie można zanieczyszczać, czy las, którego nie można ścinać.
Jeśli równowaga ta zostanie zachwiana, konieczna jest interwencja szamana – przewodnika duchowego, którego wybierają same duchy. Ich decyzja przejawia się przez ciężką „chorobę szamańską” lub przez uderzenie w wybrańca piorunem.
Zawiłości historyczno-polityczne i religijno-kulturalne nie ominęły Buriacji. Pod ich wpływem zmieniał się i tengeryzm. Padał on ofiarą innych religii i filozofii życia, jak i sytuacji politycznej. Komunizm niemal go wyniszczył, podobnie jak buddyzm tybetański. Mimo wszystko tengeryzm – co prawda w zmodyfikowanej formie – żyje i ma się w Buriacji coraz lepiej. A jego „altanki dla duchów” funkcjonują zgodnie z bielonymi stupami buddyjskimi i kopulastymi katedrami prawosławnymi.
Buriacja żegna nas widokami, które zapierają dech w piersiach. Żal nam opuszczać to magiczne miejsce. Ale przed nami czeka już magia następna – Mongolia.