Taniec Lwa – tanecznym krokiem w Księżycowy Nowy Rok
– Gdzie pomarańcze? Szybciej! Już ich słychać! Są po drugiej stronie biura – między zastawionymi laptopami...
Pierwsze promienie ledwie obudzonego słońca padają na dwa gigantyczne posągi leo-gryfów. Przypominające lwy stworzenia stoją na straży każdego z czterech wejść do Pagody Szwedagon. Za umieszczoną pomiędzy nimi masywną bramą, z dachem strzelającym w niebo ostrymi zębami złotych zdobień, ciągnie się długi, przestronny korytarz. Ze swą marmurową podłogą zdobioną malowanymi płytami i masywnymi kolumnami wygląda bardziej jak sala balowa, niż przejście do świątyni.
Korytarz wychodzi na otwartą przestrzeń głównego tarasu pagody, który przypomina małe miasteczko. Gdzie wzrokiem nie sięgnąć widać strzeliste dachy mniejszych i większych świątyń oraz pomieszczeń modlitewnych. Nad nimi majestatycznie góruje stupa główna – złoty klejnot w koronie kompleksu świątynnego.
Już niedługo, ta zapierająca dech w piersi scenografia stanie się tłem jednego z najważniejszych wydarzeń w życiu młodych buddystów. W otoczeniu rodziny zostaną po raz pierwszy przyjęci do buddyjskiego nowicjatu. Nie starsi niż osiem, dziesięć lat chłopcy staną się otaczanymi powszechnym szacunkiem mnichami. Tym razem jeszcze na krótko, zaledwie tydzień.
Mimo, że jest wcześnie rano, taras usiany jest już ludźmi. Bosymi stopami, po jeszcze chłodnej posadzce, suną od kapliczki do kapliczki oddać hołd Wielkiemu Nauczycielowi. Siedząc lub klęcząc uważają by nie kierować stóp w stronę statuy i nie odwracać się do niej plecami, co oznaczałoby najwyższy brak szacunku.
Przychodzą całymi rodzinami. Kilkupokoleniowe familie z seniorami, którzy muszą już szukać wsparcia o ramię młodszych. Młodzi rodzice ze swoimi małymi pociechami o buźkach umazanych przeciwsłoneczną pastą thanaka i ogolonych główkach – żeby było chłodniej i odrosły silniejsze włosy. Ciotki, wujkowie, kuzyni. Wielka wyprawa do najważniejszego miejsca kultu przypomina niemal piknik ze swoim spokojem i rodzinną atmosferą. Kto chce się modlić, modli się. Kto chce medytować, medytuje. Kto chce po prostu posiedzieć w chłodnym cieniu i chłonąć piękno miejsca robi dokładnie to. Atmosfera największego szacunku i czci jest wyraźnie odczuwalna, ale nie onieśmiela.
Z każdą upływającą godziną robi się coraz tłoczniej. Kiedy już wydaje się, że taras świątynny nie jest w stanie przyjąć więcej pielgrzymów, zaczynają pojawiać się na nim fantastycznie kolorowe korowody. Na ich przedzie chłopcy, wyglądający niczym książęta z bajkowego królestwa. Usta podkreślone czerwoną pomadką, kontury oczu i brwi czernione kredką, na głowie przypominająca koronę ozdoba z kwiatów i cekinów.
Ubrani w najlepsze odświętne sarongi kroczą przy chłopcach dumni rodzice. Mama niesie pakunek ze wszystkim, co potrzebne jest mnichowi – pomarańczową togę, misę jałmużną, brzytwę, wachlarz i kawałek płótna do filtrowania wody. Tata – trzyma nad synem złoty parasol osłaniając go od słońca. Dalej w korowodzie suną śliczne młode dziewczyny niosące zdobione pudełka ceremonialne i kwiaty. Korowód zamykają dalsi członkowie rodziny.
Procesje obchodzą główną stupę Pagody Szwedagon w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Kurs ten podąża za kierunkiem słońca i jednocześnie symbolizuje cztery najważniejsze momenty życia Buddy: wschód – narodziny, południe – oświecenie, zachód – wprawienie w ruch cyklu Dharmy, północ – ostateczne osiągniecie wyzwolenia od cierpień. Dodatkowo przy ruchu zgodnym ze wskazówkami zegara prawa ręka utożsamiana z czynieniem dobra zwrócona jest zawsze w stronę świętego obiektu, co symbolizuje poważanie i szacunek.
Raz na jakiś czas ktoś wyłamuje się z korowodu i staje przy kapliczce planetarnej. Każda kapliczka opatrzona jest podobizną Buddy, który jest patronem osoby urodzonej danego dnia. Poniżej statuetki bóstwa przycupnięta jest figurynka zwierzęcia, symbolizującego charakter urodzonej konkretnego dnia osoby: poniedziałek – tygrys (inteligentny, silny i cierpliwy), środa rano – tusker (nieprzewidywalny i entuzjastyczny), środa popołudnie – słoń (skryty ale ze szczęściem w interesach) piątek – świnka morska (kreatywna, kochająca i wrażliwa), itd. Urodzony konkretnego dnia zaczerpnie wody z czary przy statule Buddy i trzykrotnie obmyje jego ramię intonując swoją prośbę lub dziękczynienie.
Po zakończonej procesji cała rodzina otacza chłopców, którzy już niebawem wkroczą w nowy etap życia. Wspólnym zdjęciom i pozowaniu nie ma końca. Za chwilę dzieci znikną w cieniu klasztoru, gdzie będą prosić przełożonego o przyjęcie do grona mnichów. Ich starsi bracia ogolą im głowy, zaczną wykładać buddyjskie skrypty oraz wszystko to, co tyczy się nauk Buddy. Od tego momentu chłopcy nie mają w swoim posiadaniu nic. Tak jak ich starsi bracia każdego ranka będą zbierać jałmużnę do mis darowanych im przez rodziców. Będą jedli tylko dwa posiłki dziennie – ostatni przed południem. Ale przede wszystkim będą zgłębiać nauki Buddy i medytować. To mała namiastka tego, co zrobił setki lat temu książę Siddhartha, kiedy odrzucił zbytki świata w poszukiwaniu duchowego oświecenia.
Przyjęcie syna do grona mnichów jest jednym z największych zaszczytów jakie może spotkać rodziców. Okazję tę hucznie celebrują nie tylko z rodziną, ale i ze znajomymi, a nawet sąsiadami. Rodzina, która ma honor oddać syna do klasztoru, organizuje wielką ucztę i zaprasza każdego, kto pragnie dzielić z nimi ich radość. Nie szczędzi się wydatków. Jeśli uboższa rodzina nie jest w stanie zorganizować wystawnych celebracji, pomagają jej zamożniejsi krewni. Wszyscy traktują pomoc w przygotowaniach jako buddyjski obowiązek – okazję do spełnienia dobrego uczynku, który zaowocuje pozytywną karmą i uchronieniem przed jednym z czterech piekieł. Błogosławieństwo syna-mnicha spływa na rodziców i krewnych.
Z nadejściem wieczoru taras pagody powoli pustoszeje i cichną modlitewne zaśpiewy. Młodzi mnisi już są między ścianami klasztoru. Barwne korowody opuściły świątynię. I to właśnie teraz Pagoda Szwedagon pokazuje, że jest prawdziwym klejnotem Myanmar. W promieniach zachodzącego słońca odbijających się w jej złotych ścianach zaczyna lśnić blaskiem płonącego rubinu.
Zwiedzanie pagody Szwedagon warto zacząć wcześnie rano, żeby uniknąć zarówno tłumu zwiedzających jak również żaru lejącego się z nieba. Ewentualnie miejsce można odwiedzić po południu, kiedy upał zelżeje, ale wtedy tłok jest odczuwalny aż do zachodu słońca.
Jako, że pagoda to najwyższe miejsce kultu buddyjskiego trzeba okazać mu należyty szacunek. Nie ma mowy o odsłoniętych ramionach i kolanach – dotyczy zarówno pań, jak i panów. Do tego, wstęp wyłącznie na boso. Z tego względu ponownie warto się zastanowić nad poranna wizytą, kiedy marmurowa posadzka głównego tarasu jest jeszcze chłodna i nie parzy niemiłosiernie stóp.
Dagon, Yangon,
Myanmar (Birma)
Szwedagon to najbardziej rozpoznawalny monument Yangon i dostanie się do pagody nie stanowi żadnego problemu. Cena za taksówkę z lotniska do centrum w rejony świątyni wyniesie około 11 000 MMK (kiat) / 30PLN / 8 USD
Godziny otwarcia: 04:00 – 22:00 (ostatnie wejście – 21:45)
Godziny otwarcia Centrum Turystycznego na terenie świątyni: 08:00 – 21:00
Bilet wejściowy – 11 000 MMK (kiat) / 30PLN / 8 USD
Przewodnik – 7 000 MMK (kiat) / 19 PLN / 5 USD
Bilety do nabycia tylko na miejscu
Komentarze
3 KomentarzeBarbara
Sie 17, 2017Dla mnie jak zwykle za mało, za mało, za mało.
Aleksandra Tofil
Sie 21, 2017Zawirowania przeprowadzkowe zakończone, więc będzie więcej wkrótce 🙂
Lucyna
Sie 22, 2017Uwzględniam przeprowadzkę ale proszę o wiecej