Peryferie
Menu
  • English
  • Filmy
  • Planeta Ziemia
  • Natura Ludzka
  • Obyczaje
  • Smaki
  • Kraje
    • Azerbejdżan
    • Birma
    • Chiny
    • Indie
    • Indonezja
    • Iran
    • Japonia
    • Kazachstan
    • Kirgistan
    • Malezja
    • Mongolia
    • Nepal
    • Pakistan
    • Rosja
    • Singapur
    • Korea Południowa
    • Sri Lanka
    • Tajwan
    • Tajlandia
    • Wietnam
    ROZDZIAŁ 17 – GANDŻA I SZEKI, AZERBEJDŻAN
    Lip 21, 2019
    ROZDZIAŁ 17 – GANDŻA I SZEKI, AZERBEJDŻAN
    ROZDZIAŁ 16 – YANAR DAG, AZERBEJDŻAN
    Lip 14, 2019
    ROZDZIAŁ 16 – YANAR DAG, AZERBEJDŻAN
    ROZDZIAŁ 15 – BAKU, AZERBEJDŻAN
    Cze 20, 2019
    ROZDZIAŁ 15 – BAKU, AZERBEJDŻAN
    Pagoda Szwedagon – czcigodny świadek buddyjskiego nowicjatu
    Sie 13, 2017
    Pagoda Szwedagon – czcigodny świadek buddyjskiego nowicjatu
    Jiankou, czyli Wielki Mur Chiński i jak z niego nie spaść
    Lut 12, 2017
    Jiankou, czyli Wielki Mur Chiński i jak z niego nie spaść
    Kawah Ijen – piękno z piekła rodem
    Lut 19, 2017
    Kawah Ijen – piękno z piekła rodem
    Prawdziwe oblicze Iranu
    Sty 20, 2020
    Prawdziwe oblicze Iranu
    ROZDZIAŁ 20 – SNOWBOARD W IRANIE
    Sie 18, 2019
    ROZDZIAŁ 20 – SNOWBOARD W IRANIE
    ROZDZIAŁ 19 – NOWY ROK, IRAN
    Sie 4, 2019
    ROZDZIAŁ 19 – NOWY ROK, IRAN
    ROZDZIAŁ 18 – TEHERAN, IRAN
    Lip 28, 2019
    ROZDZIAŁ 18 – TEHERAN, IRAN
    Legendy Nikko
    Kwi 9, 2017
    Legendy Nikko
    ROZDZIAŁ 14 – JEDWABNY SZLAK, KAZACHSTAN część II
    Cze 1, 2019
    ROZDZIAŁ 14 – JEDWABNY SZLAK, KAZACHSTAN część II
    ROZDZIAŁ 13 – JEDWABNY SZLAK, KAZACHSTAN część I
    Maj 15, 2019
    ROZDZIAŁ 13 – JEDWABNY SZLAK, KAZACHSTAN część I
    Rozdział 11 – Ałmaty, Kazachstan
    Lut 2, 2019
    Rozdział 11 – Ałmaty, Kazachstan
    Rozdział 10 – Pawłodar, Kazachstan
    Sty 11, 2019
    Rozdział 10 – Pawłodar, Kazachstan
    ROZDZIAŁ 12 – BISZKEK, KIRGISTAN
    Kwi 30, 2019
    ROZDZIAŁ 12 – BISZKEK, KIRGISTAN
    Dwie twarze Issyk-Kul
    Lis 1, 2018
    Dwie twarze Issyk-Kul
    Malakka – od myszo-jelenia do miasta Światowego Dziedzictwa UNESCO
    Sty 8, 2017
    Malakka – od myszo-jelenia do miasta Światowego Dziedzictwa UNESCO
    Rozdział 9 – Ulgii, Mongolia
    Gru 26, 2018
    Rozdział 9 – Ulgii, Mongolia
    Rozdział 8 – Kobdo, Mongolia
    Lis 30, 2018
    Rozdział 8 – Kobdo, Mongolia
    Na Granicy Światów
    Lis 28, 2018
    Na Granicy Światów
    Rozdział 7 – Bajanchongor, Mongolia
    Lis 25, 2018
    Rozdział 7 – Bajanchongor, Mongolia
    Życie w górach Nepalu – trekking przez Himalaje
    Mar 26, 2017
    Życie w górach Nepalu – trekking przez Himalaje
    Anioł stróż z kałasznikowem
    Wrz 29, 2019
    Anioł stróż z kałasznikowem
    Duch Buriacji
    Paź 25, 2018
    Duch Buriacji
    Dwie Świątynie Posolska
    Wrz 16, 2018
    Dwie Świątynie Posolska
    Rozdział 4 – Buriacja, Rosja
    Sie 21, 2018
    Rozdział 4 – Buriacja, Rosja
    Rozdział 3 – Krasnojarsk, Rosja
    Sie 6, 2018
    Rozdział 3 – Krasnojarsk, Rosja
    Thaipusam – sposób na znalezienie szczęścia
    Kwi 19, 2018
    Thaipusam – sposób na znalezienie szczęścia
    Najstarszy zakład fryzjerski w Singapurze
    Kwi 27, 2017
    Najstarszy zakład fryzjerski w Singapurze
    Thaipusam – kiedy ciało staje się ofiarą
    Mar 12, 2017
    Thaipusam – kiedy ciało staje się ofiarą
    Taniec Lwa – tanecznym krokiem w Księżycowy Nowy Rok
    Lut 7, 2017
    Taniec Lwa – tanecznym krokiem w Księżycowy Nowy Rok
    Buddyzm pod wiszącą skałą
    Gru 28, 2017
    Buddyzm pod wiszącą skałą
    Market rybny w Dżafna, Sri Lanka
    Maj 7, 2017
    Market rybny w Dżafna, Sri Lanka
    Tsunami
    Sty 30, 2018
    Tsunami
    Market Damnoen Saduak – zakupy na fali
    Paź 30, 2017
    Market Damnoen Saduak – zakupy na fali
    Maeklong – tajski market z adrenaliną w tle
    Wrz 11, 2017
    Maeklong – tajski market z adrenaliną w tle
    Smakosza przewodnik po Wietnamie
    Mar 5, 2017
    Smakosza przewodnik po Wietnamie
    Barwne życie ulic Ho Chi Minh City
    Gru 1, 2016
    Barwne życie ulic Ho Chi Minh City
  • Nasza Podróż
  • O Nas
Peryferie
  • English
  • Filmy
  • Planeta Ziemia
  • Natura Ludzka
  • Obyczaje
  • Smaki
  • Kraje
    • Azerbejdżan
    • Birma
    • Chiny
    • Indie
    • Indonezja
    • Iran
    • Japonia
    • Kazachstan
    • Kirgistan
    • Malezja
    • Mongolia
    • Nepal
    • Pakistan
    • Rosja
    • Singapur
    • Korea Południowa
    • Sri Lanka
    • Tajwan
    • Tajlandia
    • Wietnam
  • Nasza Podróż
  • O Nas
Azerbejdżan, Podróż

ROZDZIAŁ 17 – GANDŻA I SZEKI, AZERBEJDŻAN

autor Aleksandra Tofil
Lip 21, 2019 241 0 0
Udostępnij

Pierwsza dłuższa podróż poza okolice Baku niesie nas poprzez złoto-rude stepy. Więcej niż uśpionej zimą, niskopiennej roślinności jest na nich wież wiertniczych.

Stoją porozsiewane wzdłuż drogi. Ich metalowe karki raz po raz zginają się w nieprzerwanym rytuale wydobywania fortuny. Wieże są widokiem tak popularnym na bogatej w olej ziemi Azerbejdżanu, że nikt już nie zaprząta sobie głowy ogradzaniem ich i ukrywaniem przed zaborczym okiem sąsiada.

Kiedy jednak teren zaczyna jeżyć się bryłami skał, platformy znikają. Południowo-wschodni kraniec grzbietu Wielkiego Kaukazu nie jest dla nich odpowiednią lokacją. Poza tym to tu rozciąga się Park Narodowy Qobustan – dom dla ponad 6000 petroglifów i malunków skalnych. Najstarsze z nich datuje się na ponad 8000 lat. Scenki z życia naszych praprzodków przedstawiają rytualne tańce, długie łodzie świadczące o silnej zależności od morza, ale przede wszystkim obrazują polowania na wielkiego zwierza w bujnych lasach otoczonych niezliczonymi liniami rzek. Ciężko przed oczy wyobraźni przywołać podobny obraz, kiedy patrzy się na nagą okolicę Qobustanu, której jedynym przyodziewkiem są rudo-czarne bryły skał. Ciężko wyobrazić sobie, jak będzie miejsce wyglądało za kolejnych kilka tysięcy lat.

Koncentrując się na przyszłości najbliższej, wsiadamy w karetkę i jedziemy do drugiego co do wielkości miasta Azerbejdżanu o wdzięcznej nazwie Gandża. Według podań miasto powstało w IX wieku na miejscu, gdzie arabski gubernator regionu znalazł skarb. W czasie jednej ze swoich podróży zmęczony postanowił odpocząć pod jednym z rozłożystych drzew. Wkrótce gubernatora zmorzył sen. Śnił o nieprzebranych bogactwach, skrytych między korzeniami drzewa. Tego samego, pod którym spał. Obudziwszy się, gubernator z miejsca zapędził ludzi do kopania. I rzeczywiście. Znaleźli złoto i klejnoty tam, gdzie wyśnił je rządca. W zamian za cudowny sen gubernator w tym samym miejscu zbudował wspaniałe miasto, które dla upamiętnienia wydarzenia nazwał Ganza – skarb.

W mocno postsowieckiej Gandży nie uświadczymy ni klejnotów, ni złota. Ale za to rzeczywiście natykamy się na skarb w postaci mauzoleum poety Nizami Gandżawiego. Urodzony w Gandży w XII wieku wieszcz zasłynął w świecie perskiej poezji ze swojego nowoczesne jak na tamte czasy romantycznego realizmu. Na jego dziełach inspirowali się Goethe i Szekspir, a nawet współczesny bard Eric Clapton, opisujący swoją nieszczęśliwą miłość do żony Georga Harrisona w utworze „Layla”. Wokół mauzoleum panuje atmosfera wiecznego pikniku. Otacza go piękny, rozłożysty park, w którym raz po raz natykamy się na rzeźby postaci wyjętych wprost z eposów poety. Po trawnikach ścigają nas puszyste koty, tak przyzwyczajone do turystycznego dokarmiania.

Zanim słońce zajdzie za horyzont, opuszczamy metropolię i kierujemy się w stronę maleńkiego miasteczka Göygöl. Kiedy tam docieramy, gęsta mgła spowija wąziutkie uliczki miasteczka, które kiedyś było domem dla osadników przybyłych z Księstwa Szwabii. W 1817, po wojnie rusko-perskiej, podczas której rejon nowoczesnego Azerbejdżanu przypadł Rosji, car Aleksander I wydał nakaz jego zasiedlenia. Dopiero dwa lata później po ciężkich przypłaconych zdrowiem i życiem przeprawach niemieccy osadnicy zawitali do miejsca, które przeobrazili w swój dom pod nazwą Elenendorf na cześć wielkiej księżnej Eleny, siostry Aleksandra I. Wkrótce teren kwitł pod polami uprawnymi, między innymi winogron. Produkcja alkoholi z ich kiści przyczyniła się do rozsławienia regionu na całą Rosję i Europę. W latach 20. XX wieku, wiele rodzin Elenendorfu pod zarzutem ruchów nacjonalistycznych zostało zesłanych przez Stalina na Syberię. Do 1942 z niemieckich osadników nie pozostał prawie nikt. Nazwa miasta została zmieniona na Xanlar, żeby w 2008 uzyskać swoje obecne miano Göygöl. Świadkami niemieckiej przeszłości miasta są budynki szkoły i wybudowanego w 1854 roku kościoła, w którym teraz znajduje się maleńkie muzeum.

Kolejne miejsce, do którego docieramy – Şəki – wita nas labiryntem brukowanych alejek, czajkanami z parującym bursztynem herbaty i pałacami chanów z kolorową mozaiką zamiast okien. Ich XVIII-wieczne wnętrza pachną drewnem i historią. Kolory bogatych malowideł na ścianach i sufitach mieszają się z tęczą rzucaną przez osadzone w drewnianych framugach szkiełka masywnych okien. Kalejdoskop szkieł trwa złączony ze sobą tylko za pomocą krótkich żłobionych drewienek. Sztuka tworzenia mozaikowych okien to shebeke i obecnie znana jest tylko garstce lokalnych rzemieślników. W pałacowych lochach – teraz czajkanie – babuszka podaje nam pachnącą sokiem z róży herbatę i kawałki ociekającej słodyczą baklavy.

Jedną z nocy spędzamy w przemienionym w hotel karawanseraju. Jego masywna brama ze strzelistym sklepieniem i grube kamienne ściany pamiętają ciągnące tu karawany Jedwabnego Szlaku. Ich konie, wielbłądy i wozy wypełnione towarami z egzotycznego Wschodu. Podczas gdy służba zajmowała się zwierzętami, kupcy znajdowali odpoczynek i spokój między obronnymi ścianami karawanseraju – pałacu podróżników. Tak jak teraz my.

Na zakończenie wizyty w Şəki oddajemy się rozpuście smaków. W lokalnej restauracji o wdzięcznej nazwie Gagarin zajadamy się lokalnym przysmakiem – piti. Piti to dwudaniowa uczta z jednego glinianego kubeczka. Kubeczek wypełniany jest baraniną, kawałkami pomidorów, ciecierzycą i marynowaną śliwką dla smaku. Wszystkie składniki przykrywa się zdrową porcją boczku, zamyka pod glinianą pokrywką i zostawia na kilka godzin w piecu pachnącym dymem płonącego drewna. Co się z niego wyciąg, to raj dla podniebienia, wymagający odpowiedniego podania. Najpierw na talerz wylewamy sam wywar mięsny. Wrzucamy do niego kawałki lepioszki – cienkiego chleba – i zajadamy, dopiero kiedy porządnie namoknie rosołem. Druga część uczty zaczyna się od ugniecenia wszystkiego, co zostało w kubeczku przy pomocy drewnianego tłuczka odpowiednio do tego przystosowanego. Danie główne o konsystencji jedwabiu i bogatego mięsno-warzywnego smaku wyjadamy prosto z kubeczka, obficie zagryzając świeżą cebulą i ziołami. Gagarin stał się naszym najlepszym przyjacielem i odwiedzaliśmy go częściej niż pałace chanów.

Z Şəki jest zaledwie 5 kilometrów do naszego ostatniego planowanego postoju przed powrotem do Baku. W Kiş, bo o nim mowa, znajduje się kościół, który przez wieki pełnił funkcję świątyni dla Albanii Kaukaskiej, Gruzinów i Ormian. Jego początek wiąże się z I wiekiem, i wędrówką św. Elizeusza na tereny Persji z misją szerzenia tam chrześcijaństwa. Pierwsza struktura kościoła nie wytrzymała próby czasu, a świątynia, która na jej miejscu stoi dziś pochodzi z przełomu XII i XIII wieku. Zakochani w malowniczym położeniu kościółka, jego kamiennych murów, dachu czerwieniącego się na tle surowych gór Kaukazu chcemy więcej. Po drodze do Baku polujemy więc na kolejne podobne zjawisko.

– Tabliczka mówiła w lewo.
– Skręciłem w lewo, ale nic tu nie ma. Całą wioskę już przejechaliśmy.

Od dobrych kilkunastu minut kręcimy się po maleńkiej azerskiej wioseczce. Szukamy ruin ormiańskiego kościoła, który według drogowskazów powinien być tuż, tuż za rogiem. Za rogiem nie ma ani kościoła, ani dalszych drogowskazów.

Jeździmy w tę i z powrotem. Błotniste dróżki malują ciemny deseń na karoserii naszej karetki. Mijamy wciąż te same urokliwe kamienne domeczki z falistymi blachami dachów. Z nieistniejących chodników śledzą nas okrągłe ze zdziwienia oczy mieszkańców. W zbitych grupach dyskutują zapamiętale o przyczynie pojawienia się dziwacznych przybyszów.

– Dobra, pytaj lokalnych, bo inaczej nigdy nie dojedziemy.

– Przepraszam pana, czy wie pan jak dojechać do ruin ormiańskiego kościoła? Tutaj w pobliżu gdzieś powinny być.

Zagadany łamaną ruszczyzną pasterz, odwraca się powoli na grzbiecie swojego pstrokatego wierzchowca. Koń parska, pasterz się dziwi. Mimo wszystko, gestykulując, stara się wyjaśnić drogę.

Zawracamy. Jedziemy we wskazane miejsce. Fiasko.

– Trudno. Nie wypaliło. Przynajmniej się staraliśmy – pociesza Andrzej, wyjeżdżając z wioski.

Nagle obok nas zatrzymuje się zielona, wysłużona łada.

– Szukacie ruin kościoła, tak? Jedźcie za mną, zaprowadzę was – pada zza uchylonej szyby.

– Jak on…? Skąd…? – dukam osłupiała.
– Pojęcia nie mam, ale jadę za nim – rzuca niemniej osłupiały Andrzej, brnąc już błotami drogi wybranej przez naszego przygodnego przewodnika.

Deszcze koniec drogi zmieniły w grząskie jezioro. Karetka nie przejedzie. Nie ma szans. Zrezygnowani stajemy na poboczu. W mgnieniu oka pojawia się przy nas nieznajomy z łady.

– Siadajcie do mnie. Samochód tu może zostać. Ludzie z tej chałupy będą mieli na niego oko. Tu bezpiecznie.

Łada wspina się po wzgórzach, pokrytych kobiercami trawy. W oddali, za welonem opadającej mgły widać szachownicę pól i ciągnące się za nią góry. Płaty śniegu leżą na łąkach jak zapomniane przez kogoś puchate dywany. Między nimi w zagajniku ogołoconych z liści przez listopad drzew kryje się kamienna budowla. Już niemal całkiem przejęła ją natura. Kopuła kiedyś strzelistego dachu kończy się błękitem nieba. Przez pozostałości okiennych otworów wciskają się kolczaste gałęzie jałowca. Kostka kamiennej podłogi znika pod chodnikiem z mchu. Ruiny ormiańskiego kościoła.

W drodze powrotnej łada zgrzytliwie protestuje przecie wybojom. Jej skrzypiące pojękiwania raz po raz przecina dzwonek komórki. Z potoku azerskich słów rzucanych do telefonu przez naszego nieznajomego-znajomego rozróżniamy tylko „ambulans”.

– Pytają się o nas? – zagaduje Andrzej.
– A tak. Cała wioska wydzwania. Myśleli, że ktoś rządowy na inspekcję przyjechał. Uspokajam ich, że tym razem to turyści tylko – śmieje się nasz przewodnik. – Tu we wiosce cały czas mają jakieś inspekcje. Ja sam w departamencie leśnictwa pracuję i muszę pilnować, żeby ktoś nielegalnie drzewa nie wycinał, albo ognia nie zaprószał. Mnie ludzie już znają. Przyzwyczaili się. Ale wy! W karetce! Takich rzeczy jeszcze nie widzieli.
– A skąd pan w ogóle wiedział, że my do tych ruin chcieliśmy?
– Ten pasterz na koniu co go o drogę pytaliście, zadzwonił do mnie, bo nie był pewien czy traficie.

Maleńkie azerskie wioski powinny być stawiane za przykład światowej siatce służb wywiadowczych.

Tymczasem docieramy wreszcie do Baku, gdzie spędzamy Wigilię w towarzystwie poznanej w hostelu Iranki. Razem szykujemy namiastkę smaku domowych świąt – sałatkę warzywną, która okazuje się również tradycyjnym przysmakiem irańskim. Nasza nietypowa Wigilia upływa pod znakiem polsko-irańskiej sałatki, czerwonego wina, rozmów do rana i pachnącego owocami dymu sziszy.

Rankiem okazuje się, że paszporty wysłane do Polski po pakistańską wizę nie dojdą jeszcze przez kilka dni. Idziemy więc do Urzędu Imigracyjnego prosić o przedłużenie wizy azerskiej, która wygasa za tydzień. Pani w okienku mówi, że oczywiście nie ma sprawy i prosi o paszporty.

– Ale jeszcze są w ambasadzie pakistańskiej. Czekają na wizę.
– Rozumiem – mówi pani i kiwa empatycznie głową. – W takim razie proszę się stawić, jak przyjdą.
– Ale jak przyjdą, nasza azerska wiza będzie już nieważna.
– Tak, zgadza się. Jednak do trzech dni po wygaśnięciu wizy obejmuje was okres „łaski”, przez który jeszcze możecie aplikować o przedłużenie.
– Fantastycznie! Czy możemy jakoś przyspieszyć proces, mimo że nie mamy paszportów?
– Proszę podać adres, pod jakim zarejestrowaliście się w systemie imigracyjnym.

Tu pada adres hostelu. Pani sprawdza. Po chwili sprawdza jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz.

– Ale w systemie was nie ma. A jak nie ma, to znaczy, że już po upływie 14 dni w Azerbejdżanie jesteście nielegalnie.

Oczy w słup. Jak to?!? Przecież hostel nas rejestrował. Robił zdjęcia paszportów. Wypełniał formularze. Dzwonimy do hostelu. Rzeczywiście. Nie dopatrzyli. Czeka nas zapłata kary w wysokości do 600 USD albo zakaz wjazdu do Azerbejdżanu, dopóki kary nie uregulujemy. Cóż, takie pieniądze to nasz miesięczny budżet, a kraj zjechaliśmy już wzdłuż i wszerz. Pani znowu kiwa głową, znowu empatycznie i mówi, że w takim razie wystawia pozwolenie na opuszczenie granic kraju.

Wieczorem w hostelu robimy aferę i Andrzej udaje się na ostatni lot dronem po okolicy. Około 22-giej – wiadomość: „Nic się nie martw. Jadę na komisariat”.

Niechże ten dzień się już skończy!!!!

Na komisariacie okazuje się, że dronem nie wolno. Po długich debatach ze wciąż zmieniającymi się oficjelami, hektolitrach herbaty i zachwytami nad nagraniem, które stało się przyczyną zatrzymania, Andrzej podpisuje oświadczanie, że żałuje i że już nigdy więcej. Tymczasem dron „aresztuje” służba celna i zabiera go na granicę z Iranem, gdzie będzie na nas czekał.

Rzeczywiście. Dwa dni później (już z paszportami opatrzonymi pakistańską wizą) stawiamy się na granicy. Pozwolenie na opuszczenie kraju jest. Dron jest. Wszystko idzie jak z płatka, dopóki nie okazuje się, że teraz nasz samochód przekroczył dozwolony czas pobytu w kraju.

– Dostaliście pozwolenie na wjazd 7-dniowy. O tu jest napisane.
– Panie! Ale to wszystko jest po azersku! Poza tym nasza „ludzka” wiza była na 30 dni. Skąd mieliśmy wiedzieć?
– No tak. Prawda. Ale karę zapłacić trzeba. Za van do celów usługowych będzie 300 USD.
– Ile?!?!? Przecież to prywatny kamper jest!
– Kamper? Nie mamy takiego w systemie.

Kiedy wreszcie ustalamy, że kamper rzeczywiście wpisany był na granicy wjazdowej i kara będzie 10 razy mniejsza i że wreszcie możemy opuścić Azerbejdżan, granica z Iranem jest już zamknięta. Po irańskiej stronie śpimy na parkingu dla TIRów pod wielkim bilbordem świecącym bielą siwej brody Chomeiniego. Rano budzi nas celnik. Sprawdza dokumenty i każe otwierać do sprawdzenia samochód. Widząc, że to kamper – dom na kółkach, ale dom – zanim wejdzie, zdejmuje buty. Już teraz wiem, że Iran pokochamy.

Udostępnij

Poprzedni

ROZDZIAŁ 16 - YANAR DAG, AZERBEJDŻAN

Następny

ROZDZIAŁ 18 - TEHERAN, IRAN

OBSERWUJ NAS

WIĘCEJ NA FACEBOOKU

Współpraca z Lonely Planet

INSTAGRAM

peryferiemag

Karetką Dookoła Świata
Around the World in the Ambulance
From Poland to Alaska
📍 Yoga for elder people in Kathmandu 👇

Peryferie
[🇵🇱POLSKA WERSJA W KOMENTARZACH] "It is 'Ro [🇵🇱POLSKA WERSJA W KOMENTARZACH]

"It is 'Romeo and Juliet'. Bitter-sour ripening cheese - manly like Romeo and marmalade made of marmelo - sweet like Juliet."

Laughter echoes over the long table marked here and there with golden specks of the sun piercing through leaves of the vine. Laughter hearty and contagious. After a while, the whole courtyard, hidden in the blissful shade of grapevines, sounds with it. Even dogs tired of the heat set their tails in motion.

Only minutes ago, the same people – family and friends – were working in the heat of the sun. Hands armed with sharp scissors cut the heavy, emerald-golden bunches of Alvarinho - the world-famous jewels of grapes from the Monção-Melgaço region.

Sweat flooded the eyes. The merciless rays of the sun scorched every each of the skin. The backs ached from long hours of work.

The afternoon washed away fatigue and toil. They dissolved in joyful closeness. They were drowned out by delight, over the mouth-watering dishes steaming on the table; by the buzz of conversations and rascal jokes; by the burst of the wine bottle cork, fancifully cut with a knife and by the clink of wine glasses raised in toasts.

They disappeared between handshakes, pecks on the cheeks and hearty slaps on the back - "great work!". 

Work that will start again at dawn tomorrow. Again, it will break backs and flood still sleepy eyes with sweat. The work that won't stop for many, many weeks. And which, along with exhaustion, brings the happiness of keeping the tradition alive.

The tradition of human life led to the rhythm set by nature. The tradition of sharing the hardships of work and the joys of rest. The multi-generational tradition of creating a unique wine taste - as sharp as the toil and as sweet as the friendship. As the family.

#portugal #portugalia #moncaoemelgaco #alvarinho #wine #wino #grapes #winogrona #winobranie #grapeharvest
[🇬🇧ENGLISH IN COMMENTS] Obudził nas wybuch [🇬🇧ENGLISH IN COMMENTS]
Obudził nas wybuch gazu. Potworny huk zaraz za ścianą karetki. Wyjrzeliśmy przestraszeni. Zamiast zgliszczy i zniszczenia zobaczyliśmy potężną, kolorową czaszę startującego balonu.

- Ni hao! – z masywnego kosza podczepionego pod balon, dobiegło nas chińskie powitanie.

Wkrótce powietrzny pojazd zmienił się w maleńką kropkę zawieszoną nad horyzontem. Dołączył do dziesiątek jemu podobnych. Malutkich, gruszkowatych punkcików, jeszcze bezbarwnych czernią na tle nieba, czekającego na wschód słońca.

Chwilę później wszystko zaczęło nabierać kolorów. Zapieczone piaskowce Kapadocji nasiąkały złotem i pomarańczem. Zza ciemnej, nieregularnej linii horyzontu podnosiła się powoli jeszcze jedna czasza. Balon wschodzącego słońca dostojnie wzbijał się do lotu.

Usiedliśmy na klifie. Dziesiątki metrów pod naszymi stopami kolejne balony gotowały się do startu. Nad głowami unosiły się inne. Patrzyliśmy zahipnotyzowani, zaczarowani napowietrznym baletem. Zwieszeni między żywiołami – ze stopami w czerwonej ziemi Kapadocji, z głową w jej złotych chmurach.

#kapadocja #cappadocia #turcja #turkey #balloons #balony #yourshotphotographer #natgeoyourshot
[🇵🇱 POLSKI W KOMENTARZACH] Today is our Port [🇵🇱 POLSKI W KOMENTARZACH]
Today is our Portuguese anniversary!
Exactly a year ago - on 17/12/2019 - on a rainy and extremely dark evening, we drove into Portugal.
We were supposed to stay here for a short while only. Just to prepare the homebulance - and ourselves – for the travel across Africa.
The planned three months turned into twelve.
Over the past 366 days, we have been eating dishes that are typical for every corner of Portugal. We can almost list all of the 1000 bacalhau recipes. Masterfully - and with innate modesty - we can cook caldo verde, bacalhau à brás and francesinha. We are able to tell waiters where, in their own restaurant - with the cupboard-and-the-first-shelf-from-the-bottom accuracy - they will find Piri-Piri sauce. We eat 'Romeo and Juliet' without fear of committing an act of cannibalism. And, instead of blood, in our veins flow bagaço, aguardente, port wine and vinho verde.
We even participated in the creation of the 2020 vintage of the latter, collecting in the scorching sun the unique alvarinho grapes, characteristic to the Monção and Melgaço subregion.
With the cat food, we fed substantial numbers of Portuguese stray (occasionally also not-so-stray) birds, cats and dogs, including the bunch of gentle giants - Castro Laboreiro dogs. We met two colonies of bats that live behind the bookshelves of the beautiful Baroque Biblioteca Joanina in Coimbra.
In the scorching sun and torrent rain, we walked across national parks with ancient tumulus, 'Jurassic beaches' with imprints of prehistoric plants, animals and other unidentified objects; with summer (branda) and winter (inverneira) pastoral villages.

#portugal #portugalia
Capela do Senhor da Pedra - Miramar #portugal #po Capela do Senhor da Pedra - Miramar

#portugal #portugalia #miramar #vilanovadegaia #chapelofthelordofthestone #capeladosenhordapedra #yourshotphotographer
[🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS] - Ależ on piękni [🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS]

- Ależ on pięknie wygląda! 

Pierwszy raz na Monastyr Sumela spojrzeliśmy z oddali mostu doń prowadzącego. Potężna budowla wtulała się w jeszcze potężniejszą górę. Bezpieczna w objęciach ostrych, skalistych stoków lewitowała nad falującym morzem zieleni. 

Według legendy, sama Matka Boska wskazała miejsce, na którym miała być wzniesiona budowla, gdzie spocznie jej ikona, wykonana przez Św. Łukasza. 

Boskie miejsce!

Im bardziej się zbliżaliśmy do monastyru, tym większy podziw w nas wzbudzał. Coraz dokładniej widzieliśmy koronki krużganków, którymi kiedyś spacerowali zakonnicy. Coraz wyraźniej wyobrażaliśmy sobie widoki, które musieli widzieć z okien swoich cel. Bezpiecznie zawieszeni w powietrzu na kamiennej chmurze monastyru.

Z aparatami w gotowości pędzimy do kasy, żeby jak najszybciej móc dokumentować piękno miejsca. Mimo ucha puszczamy uwagi kasjerki, że wejść można owszem, ale trwają teraz roboty renowacyjne. Kiwamy, głowami, że wiemy, że nieważne, że zapłacimy każdą cenę, żeby tylko zobaczyć na żywo obraz, który już wymalowaliśmy sobie w wyobraźni. 

Z palcami drżącymi gotowością naciskania migawki wpadamy na dziedziniec monastyru i …

...stajemy przed gigantycznym rusztowaniem, które zasłania absolutnie wszystko. Nie tylko sam budynek, ale i widok zeń się rozciągający.

Czasami warto wyciszyć nieco wyobraźnię, a wsłuchać się bardziej w słowa kasjerek.

#turkey #turcja #sümela #sümelamanastırı #sumelamonastery #yourshotphotographer
[🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS] Fotograficzni intru [🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS]
Fotograficzni intruzi, czyli dlaczego rzadko pojawiamy się na naszych zdjęciach.

Jeszcze widać, że nie tak dawno toczyło się w nim życie. Że miał duszę, tak, jak ci którzy do niego przychodzili. Teraz stoi cichy, pusty. I piękny w tym, z jaką godnością poddaje się naciskowi czasu.

W jego wysłużonym, spracowanym wnętrzu staram się pozować. Na tle rozświetlonych foto-idealnym słońcem podwojów; na ambonie trzeszczącej historią i pachnącej próchnem; przy pustych wnękach osamotniałych kapliczek.
Staram się pozować i czuję się jak intruz.

Jakbym zawłaszczała sobie coś, co należy się naszym rzeczywistym bohaterom – stareńkiemu kościołowi, który kruszy się pod naciskiem czasu, ale robi to tak godnie i pięknie, że aż wzrusza; zatoczce na irańskiej wyspie Keszm, gdzie księżyc rozsrebrza noce tak bardzo, że wszystko wokół rzuca bajkowe cienie; ciekawskim mongolskim nomadom, którzy nalegają na wymianę numerów telefonów i prowadzenie przeuroczych w swojej dziwności mongolsko-polskich rozmów.

Nie czujemy się dobrze przed obiektywem, bo nie czujemy się go warci, kiedy dookoła dzieją się sceny, które powinniśmy rzeczywiście pokazywać.

Dlatego Kochani, mało nas widzicie na zdjęciach, ale to dlatego, że bardziej niż nasze malutkie osóbki, chcemy Wam pokazać wielki, przepiękny świat.

#portugal #portugalia #arrimal #serrasdeaireecandeeiros
More... Dołącz na Instagramie

Szukaj

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O AZJI

architecture architektura historia history kuchnia kultura natura nature obyczaje religia

Zobacz również

Mongolia, Podróż
Wrz 12, 2018

Rozdział 5 – Ułan Bator, Mongolia

Przejście graniczne Rosja-Mongolia. W chaosie do okienka celniczego przytłacza nas pchająca się z każdej strony...

Czytaj Dalej
0 0
Podróż, Rosja
Sie 6, 2018

Rozdział 3 – Krasnojarsk, Rosja

Spotkanie z Nikolajem, które nieopatrznie skończyło się pod granicą z Kazachstanem, kosztowało nas telepanie się po...

Czytaj Dalej
0 0

Napisz coś... Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


INSTAGRAM

peryferiemag

Karetką Dookoła Świata
Around the World in the Ambulance
From Poland to Alaska
📍 Yoga for elder people in Kathmandu 👇

Peryferie
[🇵🇱POLSKA WERSJA W KOMENTARZACH] "It is 'Ro [🇵🇱POLSKA WERSJA W KOMENTARZACH]

"It is 'Romeo and Juliet'. Bitter-sour ripening cheese - manly like Romeo and marmalade made of marmelo - sweet like Juliet."

Laughter echoes over the long table marked here and there with golden specks of the sun piercing through leaves of the vine. Laughter hearty and contagious. After a while, the whole courtyard, hidden in the blissful shade of grapevines, sounds with it. Even dogs tired of the heat set their tails in motion.

Only minutes ago, the same people – family and friends – were working in the heat of the sun. Hands armed with sharp scissors cut the heavy, emerald-golden bunches of Alvarinho - the world-famous jewels of grapes from the Monção-Melgaço region.

Sweat flooded the eyes. The merciless rays of the sun scorched every each of the skin. The backs ached from long hours of work.

The afternoon washed away fatigue and toil. They dissolved in joyful closeness. They were drowned out by delight, over the mouth-watering dishes steaming on the table; by the buzz of conversations and rascal jokes; by the burst of the wine bottle cork, fancifully cut with a knife and by the clink of wine glasses raised in toasts.

They disappeared between handshakes, pecks on the cheeks and hearty slaps on the back - "great work!". 

Work that will start again at dawn tomorrow. Again, it will break backs and flood still sleepy eyes with sweat. The work that won't stop for many, many weeks. And which, along with exhaustion, brings the happiness of keeping the tradition alive.

The tradition of human life led to the rhythm set by nature. The tradition of sharing the hardships of work and the joys of rest. The multi-generational tradition of creating a unique wine taste - as sharp as the toil and as sweet as the friendship. As the family.

#portugal #portugalia #moncaoemelgaco #alvarinho #wine #wino #grapes #winogrona #winobranie #grapeharvest
[🇬🇧ENGLISH IN COMMENTS] Obudził nas wybuch [🇬🇧ENGLISH IN COMMENTS]
Obudził nas wybuch gazu. Potworny huk zaraz za ścianą karetki. Wyjrzeliśmy przestraszeni. Zamiast zgliszczy i zniszczenia zobaczyliśmy potężną, kolorową czaszę startującego balonu.

- Ni hao! – z masywnego kosza podczepionego pod balon, dobiegło nas chińskie powitanie.

Wkrótce powietrzny pojazd zmienił się w maleńką kropkę zawieszoną nad horyzontem. Dołączył do dziesiątek jemu podobnych. Malutkich, gruszkowatych punkcików, jeszcze bezbarwnych czernią na tle nieba, czekającego na wschód słońca.

Chwilę później wszystko zaczęło nabierać kolorów. Zapieczone piaskowce Kapadocji nasiąkały złotem i pomarańczem. Zza ciemnej, nieregularnej linii horyzontu podnosiła się powoli jeszcze jedna czasza. Balon wschodzącego słońca dostojnie wzbijał się do lotu.

Usiedliśmy na klifie. Dziesiątki metrów pod naszymi stopami kolejne balony gotowały się do startu. Nad głowami unosiły się inne. Patrzyliśmy zahipnotyzowani, zaczarowani napowietrznym baletem. Zwieszeni między żywiołami – ze stopami w czerwonej ziemi Kapadocji, z głową w jej złotych chmurach.

#kapadocja #cappadocia #turcja #turkey #balloons #balony #yourshotphotographer #natgeoyourshot
[🇵🇱 POLSKI W KOMENTARZACH] Today is our Port [🇵🇱 POLSKI W KOMENTARZACH]
Today is our Portuguese anniversary!
Exactly a year ago - on 17/12/2019 - on a rainy and extremely dark evening, we drove into Portugal.
We were supposed to stay here for a short while only. Just to prepare the homebulance - and ourselves – for the travel across Africa.
The planned three months turned into twelve.
Over the past 366 days, we have been eating dishes that are typical for every corner of Portugal. We can almost list all of the 1000 bacalhau recipes. Masterfully - and with innate modesty - we can cook caldo verde, bacalhau à brás and francesinha. We are able to tell waiters where, in their own restaurant - with the cupboard-and-the-first-shelf-from-the-bottom accuracy - they will find Piri-Piri sauce. We eat 'Romeo and Juliet' without fear of committing an act of cannibalism. And, instead of blood, in our veins flow bagaço, aguardente, port wine and vinho verde.
We even participated in the creation of the 2020 vintage of the latter, collecting in the scorching sun the unique alvarinho grapes, characteristic to the Monção and Melgaço subregion.
With the cat food, we fed substantial numbers of Portuguese stray (occasionally also not-so-stray) birds, cats and dogs, including the bunch of gentle giants - Castro Laboreiro dogs. We met two colonies of bats that live behind the bookshelves of the beautiful Baroque Biblioteca Joanina in Coimbra.
In the scorching sun and torrent rain, we walked across national parks with ancient tumulus, 'Jurassic beaches' with imprints of prehistoric plants, animals and other unidentified objects; with summer (branda) and winter (inverneira) pastoral villages.

#portugal #portugalia
Capela do Senhor da Pedra - Miramar #portugal #po Capela do Senhor da Pedra - Miramar

#portugal #portugalia #miramar #vilanovadegaia #chapelofthelordofthestone #capeladosenhordapedra #yourshotphotographer
[🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS] - Ależ on piękni [🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS]

- Ależ on pięknie wygląda! 

Pierwszy raz na Monastyr Sumela spojrzeliśmy z oddali mostu doń prowadzącego. Potężna budowla wtulała się w jeszcze potężniejszą górę. Bezpieczna w objęciach ostrych, skalistych stoków lewitowała nad falującym morzem zieleni. 

Według legendy, sama Matka Boska wskazała miejsce, na którym miała być wzniesiona budowla, gdzie spocznie jej ikona, wykonana przez Św. Łukasza. 

Boskie miejsce!

Im bardziej się zbliżaliśmy do monastyru, tym większy podziw w nas wzbudzał. Coraz dokładniej widzieliśmy koronki krużganków, którymi kiedyś spacerowali zakonnicy. Coraz wyraźniej wyobrażaliśmy sobie widoki, które musieli widzieć z okien swoich cel. Bezpiecznie zawieszeni w powietrzu na kamiennej chmurze monastyru.

Z aparatami w gotowości pędzimy do kasy, żeby jak najszybciej móc dokumentować piękno miejsca. Mimo ucha puszczamy uwagi kasjerki, że wejść można owszem, ale trwają teraz roboty renowacyjne. Kiwamy, głowami, że wiemy, że nieważne, że zapłacimy każdą cenę, żeby tylko zobaczyć na żywo obraz, który już wymalowaliśmy sobie w wyobraźni. 

Z palcami drżącymi gotowością naciskania migawki wpadamy na dziedziniec monastyru i …

...stajemy przed gigantycznym rusztowaniem, które zasłania absolutnie wszystko. Nie tylko sam budynek, ale i widok zeń się rozciągający.

Czasami warto wyciszyć nieco wyobraźnię, a wsłuchać się bardziej w słowa kasjerek.

#turkey #turcja #sümela #sümelamanastırı #sumelamonastery #yourshotphotographer
[🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS] Fotograficzni intru [🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS]
Fotograficzni intruzi, czyli dlaczego rzadko pojawiamy się na naszych zdjęciach.

Jeszcze widać, że nie tak dawno toczyło się w nim życie. Że miał duszę, tak, jak ci którzy do niego przychodzili. Teraz stoi cichy, pusty. I piękny w tym, z jaką godnością poddaje się naciskowi czasu.

W jego wysłużonym, spracowanym wnętrzu staram się pozować. Na tle rozświetlonych foto-idealnym słońcem podwojów; na ambonie trzeszczącej historią i pachnącej próchnem; przy pustych wnękach osamotniałych kapliczek.
Staram się pozować i czuję się jak intruz.

Jakbym zawłaszczała sobie coś, co należy się naszym rzeczywistym bohaterom – stareńkiemu kościołowi, który kruszy się pod naciskiem czasu, ale robi to tak godnie i pięknie, że aż wzrusza; zatoczce na irańskiej wyspie Keszm, gdzie księżyc rozsrebrza noce tak bardzo, że wszystko wokół rzuca bajkowe cienie; ciekawskim mongolskim nomadom, którzy nalegają na wymianę numerów telefonów i prowadzenie przeuroczych w swojej dziwności mongolsko-polskich rozmów.

Nie czujemy się dobrze przed obiektywem, bo nie czujemy się go warci, kiedy dookoła dzieją się sceny, które powinniśmy rzeczywiście pokazywać.

Dlatego Kochani, mało nas widzicie na zdjęciach, ale to dlatego, że bardziej niż nasze malutkie osóbki, chcemy Wam pokazać wielki, przepiękny świat.

#portugal #portugalia #arrimal #serrasdeaireecandeeiros
More... Dołącz na Instagramie
Copyrights © 2020 www.peryferie.com All rights reserved.
Do góry