Peryferie
Menu
  • English
  • Filmy
  • Planeta Ziemia
  • Natura Ludzka
  • Obyczaje
  • Smaki
  • Kraje
    • Azerbejdżan
    • Birma
    • Chiny
    • Indie
    • Indonezja
    • Iran
    • Japonia
    • Kazachstan
    • Kirgistan
    • Malezja
    • Mongolia
    • Nepal
    • Pakistan
    • Rosja
    • Singapur
    • Korea Południowa
    • Sri Lanka
    • Tajwan
    • Tajlandia
    • Wietnam
    ROZDZIAŁ 17 – GANDŻA I SZEKI, AZERBEJDŻAN
    Lip 21, 2019
    ROZDZIAŁ 17 – GANDŻA I SZEKI, AZERBEJDŻAN
    ROZDZIAŁ 16 – YANAR DAG, AZERBEJDŻAN
    Lip 14, 2019
    ROZDZIAŁ 16 – YANAR DAG, AZERBEJDŻAN
    ROZDZIAŁ 15 – BAKU, AZERBEJDŻAN
    Cze 20, 2019
    ROZDZIAŁ 15 – BAKU, AZERBEJDŻAN
    Pagoda Szwedagon – czcigodny świadek buddyjskiego nowicjatu
    Sie 13, 2017
    Pagoda Szwedagon – czcigodny świadek buddyjskiego nowicjatu
    Jiankou, czyli Wielki Mur Chiński i jak z niego nie spaść
    Lut 12, 2017
    Jiankou, czyli Wielki Mur Chiński i jak z niego nie spaść
    Kawah Ijen – piękno z piekła rodem
    Lut 19, 2017
    Kawah Ijen – piękno z piekła rodem
    Prawdziwe oblicze Iranu
    Sty 20, 2020
    Prawdziwe oblicze Iranu
    ROZDZIAŁ 20 – SNOWBOARD W IRANIE
    Sie 18, 2019
    ROZDZIAŁ 20 – SNOWBOARD W IRANIE
    ROZDZIAŁ 19 – NOWY ROK, IRAN
    Sie 4, 2019
    ROZDZIAŁ 19 – NOWY ROK, IRAN
    ROZDZIAŁ 18 – TEHERAN, IRAN
    Lip 28, 2019
    ROZDZIAŁ 18 – TEHERAN, IRAN
    Legendy Nikko
    Kwi 9, 2017
    Legendy Nikko
    ROZDZIAŁ 14 – JEDWABNY SZLAK, KAZACHSTAN część II
    Cze 1, 2019
    ROZDZIAŁ 14 – JEDWABNY SZLAK, KAZACHSTAN część II
    ROZDZIAŁ 13 – JEDWABNY SZLAK, KAZACHSTAN część I
    Maj 15, 2019
    ROZDZIAŁ 13 – JEDWABNY SZLAK, KAZACHSTAN część I
    Rozdział 11 – Ałmaty, Kazachstan
    Lut 2, 2019
    Rozdział 11 – Ałmaty, Kazachstan
    Rozdział 10 – Pawłodar, Kazachstan
    Sty 11, 2019
    Rozdział 10 – Pawłodar, Kazachstan
    ROZDZIAŁ 12 – BISZKEK, KIRGISTAN
    Kwi 30, 2019
    ROZDZIAŁ 12 – BISZKEK, KIRGISTAN
    Dwie twarze Issyk-Kul
    Lis 1, 2018
    Dwie twarze Issyk-Kul
    Malakka – od myszo-jelenia do miasta Światowego Dziedzictwa UNESCO
    Sty 8, 2017
    Malakka – od myszo-jelenia do miasta Światowego Dziedzictwa UNESCO
    Rozdział 9 – Ulgii, Mongolia
    Gru 26, 2018
    Rozdział 9 – Ulgii, Mongolia
    Rozdział 8 – Kobdo, Mongolia
    Lis 30, 2018
    Rozdział 8 – Kobdo, Mongolia
    Na Granicy Światów
    Lis 28, 2018
    Na Granicy Światów
    Rozdział 7 – Bajanchongor, Mongolia
    Lis 25, 2018
    Rozdział 7 – Bajanchongor, Mongolia
    Życie w górach Nepalu – trekking przez Himalaje
    Mar 26, 2017
    Życie w górach Nepalu – trekking przez Himalaje
    Anioł stróż z kałasznikowem
    Wrz 29, 2019
    Anioł stróż z kałasznikowem
    Duch Buriacji
    Paź 25, 2018
    Duch Buriacji
    Dwie Świątynie Posolska
    Wrz 16, 2018
    Dwie Świątynie Posolska
    Rozdział 4 – Buriacja, Rosja
    Sie 21, 2018
    Rozdział 4 – Buriacja, Rosja
    Rozdział 3 – Krasnojarsk, Rosja
    Sie 6, 2018
    Rozdział 3 – Krasnojarsk, Rosja
    Thaipusam – sposób na znalezienie szczęścia
    Kwi 19, 2018
    Thaipusam – sposób na znalezienie szczęścia
    Najstarszy zakład fryzjerski w Singapurze
    Kwi 27, 2017
    Najstarszy zakład fryzjerski w Singapurze
    Thaipusam – kiedy ciało staje się ofiarą
    Mar 12, 2017
    Thaipusam – kiedy ciało staje się ofiarą
    Taniec Lwa – tanecznym krokiem w Księżycowy Nowy Rok
    Lut 7, 2017
    Taniec Lwa – tanecznym krokiem w Księżycowy Nowy Rok
    Buddyzm pod wiszącą skałą
    Gru 28, 2017
    Buddyzm pod wiszącą skałą
    Market rybny w Dżafna, Sri Lanka
    Maj 7, 2017
    Market rybny w Dżafna, Sri Lanka
    Tsunami
    Sty 30, 2018
    Tsunami
    Market Damnoen Saduak – zakupy na fali
    Paź 30, 2017
    Market Damnoen Saduak – zakupy na fali
    Maeklong – tajski market z adrenaliną w tle
    Wrz 11, 2017
    Maeklong – tajski market z adrenaliną w tle
    Smakosza przewodnik po Wietnamie
    Mar 5, 2017
    Smakosza przewodnik po Wietnamie
    Barwne życie ulic Ho Chi Minh City
    Gru 1, 2016
    Barwne życie ulic Ho Chi Minh City
  • Nasza Podróż
  • O Nas
Peryferie
  • English
  • Filmy
  • Planeta Ziemia
  • Natura Ludzka
  • Obyczaje
  • Smaki
  • Kraje
    • Azerbejdżan
    • Birma
    • Chiny
    • Indie
    • Indonezja
    • Iran
    • Japonia
    • Kazachstan
    • Kirgistan
    • Malezja
    • Mongolia
    • Nepal
    • Pakistan
    • Rosja
    • Singapur
    • Korea Południowa
    • Sri Lanka
    • Tajwan
    • Tajlandia
    • Wietnam
  • Nasza Podróż
  • O Nas
Iran, Podróż

ROZDZIAŁ 18 – TEHERAN, IRAN

autor Aleksandra Tofil
Lip 28, 2019 119 0 0
Udostępnij

Jako kobieta, pierwsze co muszę zrobić po wjeździe do Iranu, to zakryć chustą głowę. Iran jest Republiką Islamską, co oznacza, że kraj podlega oficjalnym rządom prawa religijnego – szariat.

Iranem rządzi Najwyższy Przywódca religijny – Ali Chamenei, który wydaje zgodne z szariatem dekrety i podejmuje ostateczne decyzje dotyczące gospodarki, środowiska, polityki zagranicznej, edukacji, planów narodowych i wszystkiego innego w kraju, łącznie z nakreślaniem wytycznych w sprawie wyborów prezydenta, w ramach których prezydent elekt musi uzyskać oficjalną zgodę Najwyższego Przywódcy, zanim zostanie zaprzysiężony. Szariat nie uznaje rozdziału życia świeckiego od religijnego i oprócz polityki reguluje również codzienne życie wszystkich obywateli państwa. Do niektórych jego wytycznych – na przykład chusta na głowie – muszą się również dostosować turyści. Cóż, prosta zasada – chcesz odwiedzić Iran, musisz zaakceptować jego prawa. Nie chcesz się dostosować? Nikt cię do wjazdu nie zmusza.

Chusta na głowie to tylko początek egzotyki obyczajowo-kulturowej, jakiej doświadczamy przez następny miesiąc w Iranie. Ale po kolei.

Od granicy azersko-irańskiej poruszamy się po omacku. Biel grudniowej zamieci śnieżnej osacza nasz kamper. Uniemożliwia podziwianie pięknych gór Elburs, które przekraczamy. Gór pięknych, ale i strasznych w panujących warunkach. W ślimaczym tempie wspinamy się na ich kolejne, śliskie serpentyny, za którymi czeka skąpany w popołudniowym słońcu Teheran.

Ulice stolicy Iranu – ich piętrowe kamienice pokryte kostką kafelek, eleganckie, mimo że nadgryzione zębem czasu, kryjące w swoich murach duszę i historię – przywodzą nam na myśl Tokio. Zresztą irańska wysoka kultura, specyficzne zachowania, przywiązanie do tradycji i otaczająca wszystko mgiełka egzotyki sprawiają, że w ciągu spędzonego w Iranie miesiąca mianujemy go naszą Japonią Bliskiego Wschodu.

Do tego dochodzi jeszcze język. Farsi zalewa nasze uszy potokiem niezrozumiałych słów i dziwnych intonacji. Jego pisana wersja wyziera z każdego szyldu, tablicy informacyjnej i drogowskazu. Mimo że cieszy wzrok elegancko zawiłymi liniami arabskiego alfabetu, nie przynosi nam żadnych informacji. A musi się to zmienić szczególnie w przypadku cyfr zapisywanych wszędzie w systemie wschodnio-arabskim. Wiadomo jednak, że potrzeba to matka przyspieszonej edukacji i kilkukrotne studiowanie cenników lokalnych jadłodajni skutecznie nas w tym kierunku szkoli.

Zgoła inną lekcję życia gotuje nam ruch uliczny, który nie odbiega w większym stopniu od w miarę zorganizowanego chaosu. Kierowcy z rzadka używają migaczy i jeszcze rzadziej zerkają w lusterka boczne. Piesi przechodzą przez ulice na własne ryzyko, a sygnalizacja świetlna to zagadka sama w sobie, kiedy pozbawiona czerwieni i zieleni nieustannie miga tylko światłem żółtym.

W tych okolicznościach, w drodze do naszego hostelu zjeżdżamy z głównej drogi i przebijamy się przez labirynt wąziutkich uliczek. Uliczek urokliwych z wysokimi bramami zdobionymi misternymi ornamentami z metalu. Uliczek tak wąskich, że zakręty kamperem dzielimy na dwa lub trzy podejścia. Do tego musimy uważać, by nie skończyć jednego z dziewięciu żyć masowo śmigających spod kół mruczących rezydentów alejek.

Hostel okazuje się przytulną kamieniczką z zalanym słońcem podwórcem, usłanym futonami i poduchami, zapraszającymi do zasłużonego odpoczynku. Zamiast jednak usłuchać głosu serca, podążamy za wytycznymi rozsądku wprost do Centrum Obsługi Wniosków Wizowych przy Ambasadzie Indii. Oczekiwanie na rozpatrzenie aplikacji o wizę zabiera około tygodnia i zostaje nam nieco ponad dwadzieścia dni na przejechanie przez cały Iran do Zahedanu, graniczącego z Pakistanem – naszym następnym punktem podróży.

Oczywiście pierwsze podejście kończy się fiaskiem.

– Dlaczego wpisaliście w aplikacji Attari, a nie Deli jako punkt wjazdu do Indii? – pyta urzędniczka.

– Ponieważ tak właśnie jest. Właśnie tam przekraczamy granicę lądową – odpowiadamy zgodnie z prawdą i tylko prawdą.

– Nie ma lotu do Attari. Jest tylko do Deli. Będziecie musieli poprawić – komentuje pani w okienku, a nam od razu przed oczami staje dialog z „Misia” Barei: „Nie ma takiego miasta – Lądyn! Jet Lądek, Lądek-Zdrój”.

– Ale my nie lecimy, my jedziemy własnym samochodem do Attari – staramy się jednak urzędniczkę przekonać.

– Przykro mi. Attari nie mamy w systemie, musicie poprawić na Deli. Poza tym widzę, że wyjazd też macie przez Attari.

– Tak, tak. Poprawimy na Deli, mimo że wcale przez Deli nie wyjeżdżamy. Musimy poprawioną aplikację wydrukować jeszcze raz. Możemy użyć waszej drukarki?

– Niestety, przykro mi, ale nie. Zaraz obok, za tymi drzwiami po prawej mieści się agencja turystyczna, która z nami współpracuje. Pomogą wam wypełnić formularz i wydrukować go za jedyne 25 dolarów amerykańskich.

– Czy pani oszalała?!? To połowa kosztów samej wizy!

– Tak jak mówiłam. U nas wydrukować się nie da. Zrobią państwo, jak uważają.

Już dziś za późno, by znaleźć kafejkę internetowy z drukarką, więc resztę dnia, jeszcze niezrujnowaną przez sprawy papierkowe spędzamy na spacerze po największym w Teheranie moście dla pieszych – Tabiat. Jego 270-metrowa konstrukcja łączy dwie ściany zieleni parków Taleghani i AboAtash. Kiedy pod naszymi stopami przepływa, nieustannie pulsując strumień samochodów, pędzących autostradą, twarze kierujemy ku północy. Początkowo, oślepieni słońcem nie jesteśmy w stanie nic ujrzeć. Z czasem wzrok przyzwyczaja się na tyle, że rozróżniamy pojawiające się kształty budynków na tle skrzących się śniegiem gór Elburs. Biel potężnego masywu niknie w chmurach, zacierając granicę pomiędzy ziemią a niebem.

Zachodzące słońce przegania nas z mostu, do leżącego po stronie parku Taleghani Muzeum Świętej Obrony. Rozciągający się na 21 hektarach, ogromny kompleks muzealny z parkiem, fontannami i salami konferencyjnymi, poświęcony jest wojnie iracko-irańskiej. Atak Iraku na Iran rozpoczął w 1980 roku ośmioletnią walkę o wpływy nad bogatym w złoża ropy naftowej rejonem Szatt al-Arab u ujścia Tygrysu i Eufratu oraz o ustanowienie pozycji lidera politycznego na Bliskim Wschodzie. Bogate galerie zdjęć i filmów prezentujących tragiczne wydarzenia tamtego okresu, uzupełniają ekspozycje, które poprzez użycie nowoczesnych technik multimedialnych sprawiają, że niemal przenosimy się w sam środek walk. Idziemy między ruinami budynków szkół i domów mieszkalnych miasteczka Khoramshahr, któremu 34-dniowa brutalna ofensywa przyniosła miano „Miasta Krwi”. Niczym żołnierze na froncie doświadczamy upałów pustyni, jak i paraliżującego zimna lochów, gdzie byli trzymani więźniowie. Obserwując symulację nalotu bombowców, czujemy, jak drży pod naszymi stopami ziemia, a twarze owiewa fala uderzeniowa niosąca swąd spalenizny i pył zburzonych budynków. Każdy z krajów ma swoją wersję wydarzeń, której słuszności będzie bronił za wszelką cenę. Irak twierdzi, że zaatakował, nie chcąc dopuścić do rozlewu sączącej się z Iranu islamskiej rewolucji. Iran twierdzi, że bronił się jedynie przed niesprowokowanym atakiem. Muzeum Świętej Obrony pokazuje swoją wersję, ale także – nieco niezamierzenie – pomaga zrozumieć, jak czują się ludzie – bezbronne ofiary, bezwolnie zaplątane w polityczne przepychanki skutkujące w cierpienia i tragedie – nie tylko w Iranie, ale wszędzie tam, gdzie do wojen dochodzi.

Z rozemocjonowaną głową i sercem wracamy do hostelu, żeby natknąć się na największą niespodziankę dnia.

Pokój, który zajmujemy, przeznaczony jest dla ósemki potencjalnych gości. Ponieważ jednak jest już dawno po sezonie mamy go całkiem dla siebie… oraz młodego chłopaka, który pojawia się w środku nocy. Nasz nowy współlokator po angielsku informuje nas, że ma na imię Mark i pochodzi z Holandii po czym, dowiedziawszy się, że jesteśmy z Polski, przechodzi płynnie na nasz język ojczysty.

– A! To po polsku będzie łatwiej! Mój tata jest Polakiem i połowę życia spędzam w jego rodzinnych stronach.

Dziś jest ostatnia noc Marka w Iranie. Jutro wraca do domu. Zanim jednak to uczyni, raczy nas opowieściami o wrażeniach, jakie wywozi z kraju. Normalnie opowieści snułyby się nad szklanicą piwa lub kieliszkiem czegoś mocniejszego, ponieważ jednak w Iranie alkohol jest nielegalny nasza rozmowa toczy się nad bezalkoholowym piwem Baltika.

– Co tu dużo mówić. Na pewno musicie zobaczyć wszystkie standardowe miejsca jak Sziraz, Jazd, Isfahan czy Wyspę Keszm. Ale nie miejsca tu najbardziej zapadają w pamięć. To gościnność w tym kraju po prostu zmiecie was z nóg. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Zupełnie obcy, przypadkowo poznani ludzie zapraszali mnie od razu do swojego domu. Karmili mnie, nalegali, żebym został na noc, opowiadali życiu w Iranie i jego kulturze. Ot tak, tylko dlatego, że chcieli, abym je poznał z ich perspektywy. Niesamowity kraj. Piękni ludzie. Ale sami zobaczycie. Prawdę mówiąc, zazdroszczę wam, że dopiero swoją podróż tu zaczynacie. Ach! I koniecznie, koniecznie! Musicie pojechać na Tochal – górę w północnym Teheranie. Do wyciągu dowiezie was metro, a potem pół godziny kolejką górską i suniecie pięknymi, szerokimi stokami – kończy swe relacje polski holender.

Opowieści Marka sprawiają, że nie możemy spać. Niecierpliwe wyczekiwanie na spotkanie z krajem nie pozwala zamknąć powiek. Sen nadchodzi dopiero nad ranem. Mark już dawno wyjechał na lotnisko. My natomiast, zanim poznamy uroki Iranu, przygotowujemy się do kolejnego starcia z panią w okienku Centrum Obsługi Wniosków Wizowych przy Ambasadzie Indii.

Udostępnij

Poprzedni

ROZDZIAŁ 17 - GANDŻA I SZEKI, AZERBEJDŻAN

Następny

ROZDZIAŁ 19 - NOWY ROK, IRAN

OBSERWUJ NAS

WIĘCEJ NA FACEBOOKU

Współpraca z Lonely Planet

INSTAGRAM

peryferiemag

Karetką Dookoła Świata
Around the World in the Ambulance
From Poland to Alaska
📍 Yoga for elder people in Kathmandu 👇

Peryferie
[🇵🇱POLSKA WERSJA W KOMENTARZACH] "It is 'Ro [🇵🇱POLSKA WERSJA W KOMENTARZACH]

"It is 'Romeo and Juliet'. Bitter-sour ripening cheese - manly like Romeo and marmalade made of marmelo - sweet like Juliet."

Laughter echoes over the long table marked here and there with golden specks of the sun piercing through leaves of the vine. Laughter hearty and contagious. After a while, the whole courtyard, hidden in the blissful shade of grapevines, sounds with it. Even dogs tired of the heat set their tails in motion.

Only minutes ago, the same people – family and friends – were working in the heat of the sun. Hands armed with sharp scissors cut the heavy, emerald-golden bunches of Alvarinho - the world-famous jewels of grapes from the Monção-Melgaço region.

Sweat flooded the eyes. The merciless rays of the sun scorched every each of the skin. The backs ached from long hours of work.

The afternoon washed away fatigue and toil. They dissolved in joyful closeness. They were drowned out by delight, over the mouth-watering dishes steaming on the table; by the buzz of conversations and rascal jokes; by the burst of the wine bottle cork, fancifully cut with a knife and by the clink of wine glasses raised in toasts.

They disappeared between handshakes, pecks on the cheeks and hearty slaps on the back - "great work!". 

Work that will start again at dawn tomorrow. Again, it will break backs and flood still sleepy eyes with sweat. The work that won't stop for many, many weeks. And which, along with exhaustion, brings the happiness of keeping the tradition alive.

The tradition of human life led to the rhythm set by nature. The tradition of sharing the hardships of work and the joys of rest. The multi-generational tradition of creating a unique wine taste - as sharp as the toil and as sweet as the friendship. As the family.

#portugal #portugalia #moncaoemelgaco #alvarinho #wine #wino #grapes #winogrona #winobranie #grapeharvest
[🇬🇧ENGLISH IN COMMENTS] Obudził nas wybuch [🇬🇧ENGLISH IN COMMENTS]
Obudził nas wybuch gazu. Potworny huk zaraz za ścianą karetki. Wyjrzeliśmy przestraszeni. Zamiast zgliszczy i zniszczenia zobaczyliśmy potężną, kolorową czaszę startującego balonu.

- Ni hao! – z masywnego kosza podczepionego pod balon, dobiegło nas chińskie powitanie.

Wkrótce powietrzny pojazd zmienił się w maleńką kropkę zawieszoną nad horyzontem. Dołączył do dziesiątek jemu podobnych. Malutkich, gruszkowatych punkcików, jeszcze bezbarwnych czernią na tle nieba, czekającego na wschód słońca.

Chwilę później wszystko zaczęło nabierać kolorów. Zapieczone piaskowce Kapadocji nasiąkały złotem i pomarańczem. Zza ciemnej, nieregularnej linii horyzontu podnosiła się powoli jeszcze jedna czasza. Balon wschodzącego słońca dostojnie wzbijał się do lotu.

Usiedliśmy na klifie. Dziesiątki metrów pod naszymi stopami kolejne balony gotowały się do startu. Nad głowami unosiły się inne. Patrzyliśmy zahipnotyzowani, zaczarowani napowietrznym baletem. Zwieszeni między żywiołami – ze stopami w czerwonej ziemi Kapadocji, z głową w jej złotych chmurach.

#kapadocja #cappadocia #turcja #turkey #balloons #balony #yourshotphotographer #natgeoyourshot
[🇵🇱 POLSKI W KOMENTARZACH] Today is our Port [🇵🇱 POLSKI W KOMENTARZACH]
Today is our Portuguese anniversary!
Exactly a year ago - on 17/12/2019 - on a rainy and extremely dark evening, we drove into Portugal.
We were supposed to stay here for a short while only. Just to prepare the homebulance - and ourselves – for the travel across Africa.
The planned three months turned into twelve.
Over the past 366 days, we have been eating dishes that are typical for every corner of Portugal. We can almost list all of the 1000 bacalhau recipes. Masterfully - and with innate modesty - we can cook caldo verde, bacalhau à brás and francesinha. We are able to tell waiters where, in their own restaurant - with the cupboard-and-the-first-shelf-from-the-bottom accuracy - they will find Piri-Piri sauce. We eat 'Romeo and Juliet' without fear of committing an act of cannibalism. And, instead of blood, in our veins flow bagaço, aguardente, port wine and vinho verde.
We even participated in the creation of the 2020 vintage of the latter, collecting in the scorching sun the unique alvarinho grapes, characteristic to the Monção and Melgaço subregion.
With the cat food, we fed substantial numbers of Portuguese stray (occasionally also not-so-stray) birds, cats and dogs, including the bunch of gentle giants - Castro Laboreiro dogs. We met two colonies of bats that live behind the bookshelves of the beautiful Baroque Biblioteca Joanina in Coimbra.
In the scorching sun and torrent rain, we walked across national parks with ancient tumulus, 'Jurassic beaches' with imprints of prehistoric plants, animals and other unidentified objects; with summer (branda) and winter (inverneira) pastoral villages.

#portugal #portugalia
Capela do Senhor da Pedra - Miramar #portugal #po Capela do Senhor da Pedra - Miramar

#portugal #portugalia #miramar #vilanovadegaia #chapelofthelordofthestone #capeladosenhordapedra #yourshotphotographer
[🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS] - Ależ on piękni [🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS]

- Ależ on pięknie wygląda! 

Pierwszy raz na Monastyr Sumela spojrzeliśmy z oddali mostu doń prowadzącego. Potężna budowla wtulała się w jeszcze potężniejszą górę. Bezpieczna w objęciach ostrych, skalistych stoków lewitowała nad falującym morzem zieleni. 

Według legendy, sama Matka Boska wskazała miejsce, na którym miała być wzniesiona budowla, gdzie spocznie jej ikona, wykonana przez Św. Łukasza. 

Boskie miejsce!

Im bardziej się zbliżaliśmy do monastyru, tym większy podziw w nas wzbudzał. Coraz dokładniej widzieliśmy koronki krużganków, którymi kiedyś spacerowali zakonnicy. Coraz wyraźniej wyobrażaliśmy sobie widoki, które musieli widzieć z okien swoich cel. Bezpiecznie zawieszeni w powietrzu na kamiennej chmurze monastyru.

Z aparatami w gotowości pędzimy do kasy, żeby jak najszybciej móc dokumentować piękno miejsca. Mimo ucha puszczamy uwagi kasjerki, że wejść można owszem, ale trwają teraz roboty renowacyjne. Kiwamy, głowami, że wiemy, że nieważne, że zapłacimy każdą cenę, żeby tylko zobaczyć na żywo obraz, który już wymalowaliśmy sobie w wyobraźni. 

Z palcami drżącymi gotowością naciskania migawki wpadamy na dziedziniec monastyru i …

...stajemy przed gigantycznym rusztowaniem, które zasłania absolutnie wszystko. Nie tylko sam budynek, ale i widok zeń się rozciągający.

Czasami warto wyciszyć nieco wyobraźnię, a wsłuchać się bardziej w słowa kasjerek.

#turkey #turcja #sümela #sümelamanastırı #sumelamonastery #yourshotphotographer
[🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS] Fotograficzni intru [🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS]
Fotograficzni intruzi, czyli dlaczego rzadko pojawiamy się na naszych zdjęciach.

Jeszcze widać, że nie tak dawno toczyło się w nim życie. Że miał duszę, tak, jak ci którzy do niego przychodzili. Teraz stoi cichy, pusty. I piękny w tym, z jaką godnością poddaje się naciskowi czasu.

W jego wysłużonym, spracowanym wnętrzu staram się pozować. Na tle rozświetlonych foto-idealnym słońcem podwojów; na ambonie trzeszczącej historią i pachnącej próchnem; przy pustych wnękach osamotniałych kapliczek.
Staram się pozować i czuję się jak intruz.

Jakbym zawłaszczała sobie coś, co należy się naszym rzeczywistym bohaterom – stareńkiemu kościołowi, który kruszy się pod naciskiem czasu, ale robi to tak godnie i pięknie, że aż wzrusza; zatoczce na irańskiej wyspie Keszm, gdzie księżyc rozsrebrza noce tak bardzo, że wszystko wokół rzuca bajkowe cienie; ciekawskim mongolskim nomadom, którzy nalegają na wymianę numerów telefonów i prowadzenie przeuroczych w swojej dziwności mongolsko-polskich rozmów.

Nie czujemy się dobrze przed obiektywem, bo nie czujemy się go warci, kiedy dookoła dzieją się sceny, które powinniśmy rzeczywiście pokazywać.

Dlatego Kochani, mało nas widzicie na zdjęciach, ale to dlatego, że bardziej niż nasze malutkie osóbki, chcemy Wam pokazać wielki, przepiękny świat.

#portugal #portugalia #arrimal #serrasdeaireecandeeiros
More... Dołącz na Instagramie

Szukaj

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O AZJI

architecture architektura historia history kuchnia kultura natura nature obyczaje religia

Zobacz również

Mongolia, Podróż
Wrz 20, 2018

Rozdział 6 – Karakorum, Mongolia

Czekamy w kolejce po bilety do buddyjskiej świątyni Erdene Zuu. Wśród masy lokalnych jesteśmy jednymi z niewielu...

Czytaj Dalej
0 0
Podróż, Rosja
Cze 27, 2018

Rozdział 1 – Wołgograd, Rosja

Trzy kraje, 3800 km i dwa tygodnie po rozpoczęciu wyprawy starą karetką dookoła świata znaleźliśmy się w...

Czytaj Dalej
0 0

Napisz coś... Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


INSTAGRAM

peryferiemag

Karetką Dookoła Świata
Around the World in the Ambulance
From Poland to Alaska
📍 Yoga for elder people in Kathmandu 👇

Peryferie
[🇵🇱POLSKA WERSJA W KOMENTARZACH] "It is 'Ro [🇵🇱POLSKA WERSJA W KOMENTARZACH]

"It is 'Romeo and Juliet'. Bitter-sour ripening cheese - manly like Romeo and marmalade made of marmelo - sweet like Juliet."

Laughter echoes over the long table marked here and there with golden specks of the sun piercing through leaves of the vine. Laughter hearty and contagious. After a while, the whole courtyard, hidden in the blissful shade of grapevines, sounds with it. Even dogs tired of the heat set their tails in motion.

Only minutes ago, the same people – family and friends – were working in the heat of the sun. Hands armed with sharp scissors cut the heavy, emerald-golden bunches of Alvarinho - the world-famous jewels of grapes from the Monção-Melgaço region.

Sweat flooded the eyes. The merciless rays of the sun scorched every each of the skin. The backs ached from long hours of work.

The afternoon washed away fatigue and toil. They dissolved in joyful closeness. They were drowned out by delight, over the mouth-watering dishes steaming on the table; by the buzz of conversations and rascal jokes; by the burst of the wine bottle cork, fancifully cut with a knife and by the clink of wine glasses raised in toasts.

They disappeared between handshakes, pecks on the cheeks and hearty slaps on the back - "great work!". 

Work that will start again at dawn tomorrow. Again, it will break backs and flood still sleepy eyes with sweat. The work that won't stop for many, many weeks. And which, along with exhaustion, brings the happiness of keeping the tradition alive.

The tradition of human life led to the rhythm set by nature. The tradition of sharing the hardships of work and the joys of rest. The multi-generational tradition of creating a unique wine taste - as sharp as the toil and as sweet as the friendship. As the family.

#portugal #portugalia #moncaoemelgaco #alvarinho #wine #wino #grapes #winogrona #winobranie #grapeharvest
[🇬🇧ENGLISH IN COMMENTS] Obudził nas wybuch [🇬🇧ENGLISH IN COMMENTS]
Obudził nas wybuch gazu. Potworny huk zaraz za ścianą karetki. Wyjrzeliśmy przestraszeni. Zamiast zgliszczy i zniszczenia zobaczyliśmy potężną, kolorową czaszę startującego balonu.

- Ni hao! – z masywnego kosza podczepionego pod balon, dobiegło nas chińskie powitanie.

Wkrótce powietrzny pojazd zmienił się w maleńką kropkę zawieszoną nad horyzontem. Dołączył do dziesiątek jemu podobnych. Malutkich, gruszkowatych punkcików, jeszcze bezbarwnych czernią na tle nieba, czekającego na wschód słońca.

Chwilę później wszystko zaczęło nabierać kolorów. Zapieczone piaskowce Kapadocji nasiąkały złotem i pomarańczem. Zza ciemnej, nieregularnej linii horyzontu podnosiła się powoli jeszcze jedna czasza. Balon wschodzącego słońca dostojnie wzbijał się do lotu.

Usiedliśmy na klifie. Dziesiątki metrów pod naszymi stopami kolejne balony gotowały się do startu. Nad głowami unosiły się inne. Patrzyliśmy zahipnotyzowani, zaczarowani napowietrznym baletem. Zwieszeni między żywiołami – ze stopami w czerwonej ziemi Kapadocji, z głową w jej złotych chmurach.

#kapadocja #cappadocia #turcja #turkey #balloons #balony #yourshotphotographer #natgeoyourshot
[🇵🇱 POLSKI W KOMENTARZACH] Today is our Port [🇵🇱 POLSKI W KOMENTARZACH]
Today is our Portuguese anniversary!
Exactly a year ago - on 17/12/2019 - on a rainy and extremely dark evening, we drove into Portugal.
We were supposed to stay here for a short while only. Just to prepare the homebulance - and ourselves – for the travel across Africa.
The planned three months turned into twelve.
Over the past 366 days, we have been eating dishes that are typical for every corner of Portugal. We can almost list all of the 1000 bacalhau recipes. Masterfully - and with innate modesty - we can cook caldo verde, bacalhau à brás and francesinha. We are able to tell waiters where, in their own restaurant - with the cupboard-and-the-first-shelf-from-the-bottom accuracy - they will find Piri-Piri sauce. We eat 'Romeo and Juliet' without fear of committing an act of cannibalism. And, instead of blood, in our veins flow bagaço, aguardente, port wine and vinho verde.
We even participated in the creation of the 2020 vintage of the latter, collecting in the scorching sun the unique alvarinho grapes, characteristic to the Monção and Melgaço subregion.
With the cat food, we fed substantial numbers of Portuguese stray (occasionally also not-so-stray) birds, cats and dogs, including the bunch of gentle giants - Castro Laboreiro dogs. We met two colonies of bats that live behind the bookshelves of the beautiful Baroque Biblioteca Joanina in Coimbra.
In the scorching sun and torrent rain, we walked across national parks with ancient tumulus, 'Jurassic beaches' with imprints of prehistoric plants, animals and other unidentified objects; with summer (branda) and winter (inverneira) pastoral villages.

#portugal #portugalia
Capela do Senhor da Pedra - Miramar #portugal #po Capela do Senhor da Pedra - Miramar

#portugal #portugalia #miramar #vilanovadegaia #chapelofthelordofthestone #capeladosenhordapedra #yourshotphotographer
[🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS] - Ależ on piękni [🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS]

- Ależ on pięknie wygląda! 

Pierwszy raz na Monastyr Sumela spojrzeliśmy z oddali mostu doń prowadzącego. Potężna budowla wtulała się w jeszcze potężniejszą górę. Bezpieczna w objęciach ostrych, skalistych stoków lewitowała nad falującym morzem zieleni. 

Według legendy, sama Matka Boska wskazała miejsce, na którym miała być wzniesiona budowla, gdzie spocznie jej ikona, wykonana przez Św. Łukasza. 

Boskie miejsce!

Im bardziej się zbliżaliśmy do monastyru, tym większy podziw w nas wzbudzał. Coraz dokładniej widzieliśmy koronki krużganków, którymi kiedyś spacerowali zakonnicy. Coraz wyraźniej wyobrażaliśmy sobie widoki, które musieli widzieć z okien swoich cel. Bezpiecznie zawieszeni w powietrzu na kamiennej chmurze monastyru.

Z aparatami w gotowości pędzimy do kasy, żeby jak najszybciej móc dokumentować piękno miejsca. Mimo ucha puszczamy uwagi kasjerki, że wejść można owszem, ale trwają teraz roboty renowacyjne. Kiwamy, głowami, że wiemy, że nieważne, że zapłacimy każdą cenę, żeby tylko zobaczyć na żywo obraz, który już wymalowaliśmy sobie w wyobraźni. 

Z palcami drżącymi gotowością naciskania migawki wpadamy na dziedziniec monastyru i …

...stajemy przed gigantycznym rusztowaniem, które zasłania absolutnie wszystko. Nie tylko sam budynek, ale i widok zeń się rozciągający.

Czasami warto wyciszyć nieco wyobraźnię, a wsłuchać się bardziej w słowa kasjerek.

#turkey #turcja #sümela #sümelamanastırı #sumelamonastery #yourshotphotographer
[🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS] Fotograficzni intru [🇬🇧 ENGLISH IN COMMENTS]
Fotograficzni intruzi, czyli dlaczego rzadko pojawiamy się na naszych zdjęciach.

Jeszcze widać, że nie tak dawno toczyło się w nim życie. Że miał duszę, tak, jak ci którzy do niego przychodzili. Teraz stoi cichy, pusty. I piękny w tym, z jaką godnością poddaje się naciskowi czasu.

W jego wysłużonym, spracowanym wnętrzu staram się pozować. Na tle rozświetlonych foto-idealnym słońcem podwojów; na ambonie trzeszczącej historią i pachnącej próchnem; przy pustych wnękach osamotniałych kapliczek.
Staram się pozować i czuję się jak intruz.

Jakbym zawłaszczała sobie coś, co należy się naszym rzeczywistym bohaterom – stareńkiemu kościołowi, który kruszy się pod naciskiem czasu, ale robi to tak godnie i pięknie, że aż wzrusza; zatoczce na irańskiej wyspie Keszm, gdzie księżyc rozsrebrza noce tak bardzo, że wszystko wokół rzuca bajkowe cienie; ciekawskim mongolskim nomadom, którzy nalegają na wymianę numerów telefonów i prowadzenie przeuroczych w swojej dziwności mongolsko-polskich rozmów.

Nie czujemy się dobrze przed obiektywem, bo nie czujemy się go warci, kiedy dookoła dzieją się sceny, które powinniśmy rzeczywiście pokazywać.

Dlatego Kochani, mało nas widzicie na zdjęciach, ale to dlatego, że bardziej niż nasze malutkie osóbki, chcemy Wam pokazać wielki, przepiękny świat.

#portugal #portugalia #arrimal #serrasdeaireecandeeiros
More... Dołącz na Instagramie
Copyrights © 2020 www.peryferie.com All rights reserved.
Do góry